Petits flans à la pêche.

Zasypiam w Warszawie, budzę się w Szczecinie. To teraz sobie odpoczniesz – słyszę. Nie potrafię. Bo nie umiem – skoro nie mogę pobyć gdzieś dłużej niż kilka dni. Wciąż gdzieś czai się niepokój związany z myślami o powrocie. Pojutrze będę już nad morzem. W ciągu półtora miesiąca pokonam prawie osiem tysięcy kilometrów (słownie wygląda to jakoś mniej…

Czytaj dalej

Jogurtowy placek jagodowy z rozmarynem.

Pokład pełen przemytników. I nie chodzi tu wcale o alkohol czy perfumy. Wymóg jednej (słownie – jednej sztuki) bagażu podręcznego wydał się większości niemożliwy do spełnienia. No bo – co zrobić z torebką? (Pokład pełen obcych sobie ludzi. Kobiety czeszą włosy. Ja mogę zginąć nieuczesana.) ( Poziom irracjonalizmu w mojej głowie wzrasta wraz z wysokością.) Tylko spokojnie……

Czytaj dalej

Fenkuł faszerowany warzywami i quinoa.

Wiecie, jak można rozpozmać, że lato w Belgii się rozpoczęło? Deszcz jest cieplejszy… – usłyszeliśmy wczoraj z ust pewnej mądrej osoby. No i mamy belgijskie lato w pełnej krasie. Niebo to siąpi, to wrzaśnie deszczem i tak na przemian. Obrażone na cały świat i rząd, którego wciąż nie ma. Nie sposób wyjść z domu. Zresztą,…

Czytaj dalej

Zézettes.

 Dlaczego to lubimy? Zastanawialiście się kiedyś, jaka to siła, potrzeba przyciąga Was do kuchni tak skutecznie? (Mówię o tej wewnętrznej potrzebie, a nie o sile nacisków z zewnątrz, powtarzających się w równych odstępach czasu średnio trzy razy na dzien)… Ukojenie? Odpoczynek? Ucieczka? Radość? Chęć tworzenia? Zapomnienia? Pasja? Ciekawość? Wyzwanie, któremu trzeba sprostać? Sentymenty? Wspomnienia z…

Czytaj dalej

Letnia sałatka – ananas grillowany z kozim serem

Letnie burze. Gwałtowne wyładowania nastrojów nieba. Panny roztropne zabierają ze sobą parasole. Panny nieroztropne szukają schronienia. I marzą o cudzie. Ich kształty, smagane deszczem, nabierają wyrazistości. Skulone ramiona, pochylone głowy, mokre stopy. Obcisłe kształty. Już za chwilę wszystko wróci do porządku. Z perspektywy ciepłych kapci i suchego ręcznika na ramionach świat znów będzie wyglądał jak…

Czytaj dalej

Torta cioccolato e lamponi lub po prostu torcik czekoladowo- malinowy.

–         Mamo, a co to będzie za ciasto? –         Czekoladowe. –         Brooownieeee? –         Właściwie nie, ale jakby trochę tak. –         Mogę zjeść maliny? –         Możesz spróbować jedną a resztę za chwilę z ciastem. –         A kiedy skończysz robić zdjęcia?  Po kilku minutach: – Mamo, czy już można? – Mamo, przecież zrobiłaś już chyba z pięćdziesiąt…

Czytaj dalej

Chleb brukselski.

Patrzę na uśmiech śpiącego chłopca. Gdyby nie to, że ma zamknięte oczy, nie uwierzyłabym, że można się tak uśmiechać we śnie. Pochylam się nad nim i uśmiecham także. Do tego poranka tak rozpoczętego i chwili, która właśnie staje się wspomnieniem. – Uśmiecham się do mojego snu – słyszę. – To może pośpij jeszcze? – Nie,…

Czytaj dalej

Addio szparagi. Aksamitny krem.

Męczący upał. Przeciąg, zwykle trzaskający drzwiami i panoszący się wszędzie, zaszył się gdzieś niewidzialny. Ach, to lato przecież… Wszystko na swoim miejscu. Słońce jak broszka, chmury pochowane po kieszeniach nieba. I choć nawet dzieci nie lubią dwa dni z rzędu zakładać tych samych ubrań, dziś znowu powtórka z rozrywki. Anonsowana w radiu już od rana. Wieczorem zapraszam na…

Czytaj dalej

Pieczone pierożki z czereśniami i imbirem jak kruche ciasteczka.

Początek lata jak początek roku. Pełen planów, postanowień, celów do realizacji. Chciałoby się tak wiele i więcej jeszcze, odpoczywając jednocześnie. – Hello! – powiedziałaby w tej sytuacji córka pierwsza – to przecież są wakacje! Może jedyny czas, gdy nie musieć staje się przymusem pierwszej wagi. W upale emocji, z ciałem rozedrganym dzięki podniesionemu poziomowi cukru…

Czytaj dalej

Luz blues. Imbirowiec z brzoskwiniami.

Na razie ledwie go dostrzegam. Spięty i wiecznie poważny sąsiad. Na spacerze z psem. Dziś uśmiechnięty, kołnierzyk polo niedopięty, włos rozwiewa wiatr. Może nawet się uśmiechnął. Ruch uliczny też jakby dał się zwieść. Choć tu wolałabym nie zapeszać.  Z pewnością nie ma zapachu, nie błyszczy, nie hałasuje, nie ma czkawki. A jednak jest. Coraz bardziej. Coraz intensywniej. Luz….

Czytaj dalej