Nie wiem, czy byłabym dziś autorką kulinarnego blogu, gdyby nie zmiany w naszym życiu zawodowym. Zamieszkaliśmy w Belgii, na przedmieściach Brukseli i nagle cały wysiłek adaptacyjny trzeba było odreagować, na nowo odnaleźć swoje miejsce. Z wyksztalcenia jestem dziennikarką, z doświadczenia copywriterem w agencjach reklamowych – dlatego szukałam dla siebie zajęć kreatywnych. Zafascynowana blogami kulinarnymi pomyślałam, że warto spróbować. Wystarczająco długo gromadziłam przepisy i zdjęcia – by wreszcie któregoś dnia się odważyć.
Był piątek, 29 stycznia 2010 roku.
Napisałam wtedy:
„Z każdym dniem coraz bardziej tęsknię za wiosną, soczystą zielenią, która mnie zaskoczy, rozkojarzy, rozmarzy i rozkocha w sobie. Z pewnością jej na to pozwolę. Zanim To się jednak Zdarzy otulam ramiona szalem powłóczystym bardziej niż zimowy wieczór, ciesząc się chwilą, do której jeszcze zatęsknię w lepkim skwarze lata”.
I tak to się wszystko zaczęło.
Kolejne lata przyniosły nowe zawodowe wyzwania, ale nie zrezygnowałam z prowadzenia Addio. Pogodzenie pracy zawodowej, życia rodzinnego i związanych z nimi obowiązków z prowadzeniem blogu to wyzwanie. Niezmiennie cieszy mnie jednak możliwość każdej nowej publikacji, każdy czytelnik, który napisze krótki list, koleżanka, która wypróbuje mój przepis na szarlotkę. Największą satysfakcję daje mi świadomość rozwoju. Idę naprzód, ucząc się robić lepsze zdjęcia, komponując nowe przepisy, czytając książki, przygotowując recenzje. Nie wiem, czy działania te miałyby ten sam odcień intensywnosci, gdybym blogu nie prowadziła. Blog to moja motywacja i sposób na aktywność 🙂
Dziś mogę powiedzieć, że mam swoją pasję i swoje marzenia, z prowadzeniem Addio związane. I tego się trzymam.
W tym roku Addio pomidory świętuje 14 urodziny. Przez wszystkie te lata blog stał się zapisem urywków zdarzeń z naszej codzienności, do których uśmiecham się lub nad którymi wzruszam, za jednym kliknięciem w archiwalne posty.
Zbiorem przepisów na przeróżne granole, których największą wielbicielką jestem ja sama, choć wiem, że i wielu z Was.
Szarlotki, owsianki, wypieki drożdżowe i chleby na zakwasie – znajdziecie na Addio sporo inspiracji, wynikających z mojej słabości do jedzenia. Aby ta słabość nie okazała się dla mnie zgubna – powstają przepisy dla osób na dietach wykluczających, do których i ja sama zaczęłam się zaliczać. Dla wszystkich zmuszonych rezygnować z glutenu, mleka (czyli laktozy) czy wreszcie – mięsa.
Jestem mamą 3 studiujących dzieci. Córka pierwsza wyrosła z fazy niejadka grymaszącego na widok zielonej pietruszki w zupie, uwielbia kurczaka tikka masala, sama być może ugotuje sobie jajko na twardo lub na miękko – jak wyjdzie, tak będzie. I właśnie dlatego w tej chwili to jej edukacja kulinarna leży mi bardzo na sercu. Spałabym spokojniej, gdybym wiedziała, że żywi się przyzwoicie z dala od domu. Chłopcy, sportowcy od zawsze, wymagają szczególnych wysiłków w kuchni. Karmić ich zdrowo i kreatywnie nie jest łatwo. Ale jak zawsze – warto się starać.
I właśnie tę myśl moim czytelnikom, czytelnikom Addio chciałabym przekazać. Warto poświęcać czas i ponosić wysiłek na przygotowywanie domowych posiłków ze świeżych produktów, bo jest to inwestycja nie tylko w nasze zdrowie i samopoczucie, ale także w dobrostan rodziny, którą tworzymy, za którą jesteśmy odpowiedzialni. Nasza troska może być zaraźliwa, może być nauką dla innych, bagażem, który nasze dzieci wniosą w swoje dorosłe życie. W końcu – Jesteś tym, co jesz. Czyż nie?
Nie chodzi przecież tylko o jedzenie. Ale o to, by usiąść przy wspólnym stole, porozmawiać, wysłuchać, być razem, pośmiać się, przeżyć wspólnie kilka chwil w codzienym zabieganiu, być uważnym, zatrzymać się. Małe rytuały, zwyczaje, nawet te niechciane obowiązki, zapadają w pamięć jak smaki naszych ulubionych dań. To nić Ariadny. Przyda się kiedyś z pewnością niejeden raz. Także dzięki niej znajdą drogę do domu 🙂
Dlatego – czujcie się zaproszeni, zaglądajcie, komentujcie, to dla mnie wielka radość i motywacja wiedzieć, że coś Wam posmakowało, ale i cenna wiedza – jeśli było odwrotnie.
Dziękuję Wam, moim stałym czytelnikom, którzy zaglądają tu regularnie od lat, towarzyszą mi i wspierają, Wasza aktywna obecność ale też i świadomość obecności tych, którzy są, ale nie komentują – jest dla mnie bardzo ważna i niezwykle cenna. Dziękuję Wam!
I Tobie, który zajrzałeś tu z ciekawości, po raz pierwszy. Witaj! Ja mam na imię Anna i cieszę się, że tu jesteś. A ty?
Może zostaniesz na dłużej?
PS. Gdyby ktoś mnie szukał – to jestem w kuchni 🙂
Niezmiennie również pod adresem anna.zabrowarny@gmail.com
Oprócz tego, także na Instagramie – @addio_pomidory_pl oraz @anna_in_brussels – tam znajdziecie też te fotograficzne skróty naszej codzienności.