Sałatka z buraczkami.

Tym, co najbardziej – prócz wyspania się we własnym łóżku, osładza mi wyjazd z Polski i powrót do Belgii, są przywiezione stamtąd skarby. Latem są to zawsze warzywa i owoce przywiezione z upraw dziadków. Wszyscy są działkowiczami.
Dziadek Tełoś – jak mawiają do dziś nasze dzieci – ma najdłuższy staż i szklarnię, z której pomidory i papryka pachną jeszcze w naszej kuchni. Reglamentuję je nam tak, by wystarczyły na jak najdłużej.

Podobnie rzecz się ma ze słynnymi ogórkami dziadka Andrzeja. Nikt takich nie ma i wszyscy się dziwią – jak to możliwe, żeby rok w rok mieć tak udane zbiory. Ja w sumie też nie wiem – a to, co wiem – to fakt, że chrupią jak najtwardsze jabłka, gdy się w nie wgryźć. Wygląda na to, że cykliczność rozszerza się także na działkowe opowieści. Rok w rok – babcia Jola zamartwia się, co jeszcze wymyślić z tych cukinii, bo tu klęska urodzaju… a babcia Marysia nie nadąża z przerobem borówek.

Niezmiennie mam wyrzuty, bo przyjeżdżamy tylko na zbiory. A całą pracę wcześniej wykonują Oni. Ale tak to już jest, gdy mieszka się tak daleko. Pocieszam się, że i swoje odrobię wokół naszego domu. (Drugi tydzień walczę z chwastami, które rozpleniły się dosłownie wszędzie i zachodzę w głowę – jak oni to robią, skąd czerpią siły, by tak ciężko pracować na działce???)

W sumie nie chodzi nawet o ten smak – choć poczucie, że to najprawdziwsze bio i eko jabłka, jakie przyjdzie mi zjeść w tym sezonie, lecz o świadomość, że ktoś wyhodował je z sercem, z myślą o nas i dla nas. A potem jeszcze wszystko to, co w nadmiarze – popakuje w słoiki, zniesie do piwnicy, poustawia w równych rządkach i będzie czekał na nasz przyjazd. I jeszcze karton będzie miał w pogotowiu, żeby wszystko się dobrze przewiozło.

I choć nasza kuchnia wciąż nieskończona i nie wiem doprawdy – kiedy będzie, wiele spraw rozgrzebanych i niepokończony w kilku miejscach domu remont – staram się skupić na wdzięczności. Bo mam za co i komu być wdzięczna. Bo mam do czego wracać i za kim tęsknić.

Buraczki od dziadka Tełosia podzieliłam na dwie części. Pierwszą upiekłam i zużyłam do chłodnika i sałatek – przepis na jedną z nich znajdziecie poniżej, z drugiej powstał mój ulubiony barszcz – przepis tutaj – polecam gorąco.

Pieczenie buraków to w ogóle dobry sposób na nie. Piekę po kilka sztuk na raz, potem przechowuję w lodówce nawet do tygodnia.

 

 

Sałatka z pieczonymi buraczkami*

Składniki: na 2 porcje

120 g kasy gryczanej (waga przed ugotowaniem) – użyłam palonej, można użyć też perłowej lub komosy, wedle smaku

1 duży burak

2 garście sałaty

1 mała szalotka lub kawałek czerwonej cebuli

2 ogórki kiszone – dość duże

1 duże winne jabłko

1 niepełna łyżeczka ziaren kolendry**

świeży koperek

4 łyżki uprażonego na suchej patelni słonecznika

1 kostka sera feta***

kawałek selera naciowego pokrojonego w drobną kostkę – opcjonalnie, jeśli lubimy

Na winegret:

5 łyżek oliwy z oliwek

1 łyżeczka musztardy Dijon lub innej ostrej

1 czubata łyżeczka miodu

1 łyżka octu jabłkowego

1 łyżka wody z ogórków

 

Przygotowanie:

  1. Przygotowujemy winegret umieszczając wszystkie jego składniki w słoiczku, który zakręcamy, wstrząsamy nim – do momentu uzyskania kremowej konsystencji i odstawiamy na czas przygotowania sałatki.
  2. Na talerzu,  w środku, układamy kaszę, otulamy ją sałatą.
  3. Resztę składników dodajemy według dowolnej kolejności i uznania: pokrojone w kostkę: buraczki, ogórki, jabłko, szalotkę w talarkach, posiekany koperek i fetę w kostkach. Całość posypujemy kolendrą, oprószamy solą i pieprzem, zalewamy winegretem, posypujemy słonecznikiem. Podajemy.

*można je także ugotować lub kupić gotowe, już ugotowane

**można pominąć, choć mi tu bardzo pasuje, wcześniej rozcieramy je w moździerzu

***można zastąpić serem kozim lub haloumi – ale najlepiej – według nas – sprawdziła się tu właśnie feta, jej ilość jest dowolna – wedle smaku – choć – za duża ilość może zagłuszyć smak reszty składników

 

 

 

Smacznego!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *