Gozleme.

– Mamo, czy tata wie, co jadł? – Nie mówiłam mu… – Taaatoooo, czy wiesz, że jadłeś pokrzywę? Tatę świdrowały spojrzeniem trzy pary oczu, z napięciem i czujnością ważki w locie. Odpowiedź musiała być dobrze przemyślana. – Właśnie czułem, że coś mnie w brzuchu kłuje… – wybraliśmy wariant najbezpieczniejszy. Dowcip, źródło zdrowego dystansu. Tacie średnio…

Czytaj dalej

Truskawkowy flan z rabarbarem i bazylią.

Mamy zaniedbany ogród. Nawet nie wiem, czy mogę go tak nazywać, choć bardzo bym chciała. Wciąż nie wyjęte z szopy meble ogrodowe (choć tutaj akurat usprawiedliwieniem jest niesprzyjająca posiłkom na świeżym powietrzu aura). Rabarbar wciąż czeka na posadzenie. Podobnie jak maciejka i zioła. Mojej interwencji nie wymaga na szczęście żywopłot, krzaki właśnie rozkwitających azalii, drzewko oliwne…

Czytaj dalej

Mój comfort food.

To jedna z tych nielicznych sytuacji, gdy wielkość porcji nie jest najważniejsza. Liczy się sam fakt. Sam smak, kojący zmysły, rozbudzający wspomnienia. Pocieszenie rozbrająjące stresy. Comfort food. Są chwile, gdy tylko ono może pomóc. Gdy tylko w nim szukać ratunku, a potem dopiero rozwiązań sytuacji. Są chwile, gdy to aura za oknem dyktuje warunki i…

Czytaj dalej

Batbout.

Nastrój nieszczególnie piknikowy. Może dlatego, że tu w Belgii jedyny wolny dzień w przyszłym tygodniu to 1 maja? Może dlatego, że aura płaczliwa i pełna chłodu?   W nadziei, że jednak uda nam się wybrać gdzieś na piknik – batbout. Marokański batbout nazywane także mkhamer, toghrift albo matlou, to właściwie chlebek pita, tyle, że nie wymaga…

Czytaj dalej

Blondie cookies.

Dziś zamiast słów – ciasteczka. Czasami dokładnie tyle potrzebujemy. W milczącym skupieniu podnieść sobie błyskawicznie poziom cukru i poczuć, że tak wiele możemy zrobić. Taka dawka fałszywego optymizmu, przyznaję, ale jakże momentami potrzebnego, by ruszyć do przodu.  Ciasteczka. Mają same atuty. Nie licząc smaku. Bezmączne, bez dodatkowego cukru, błyskawiczne. Że o dobroczynnych właściwościach masła kokosowego…

Czytaj dalej

FIT razowiec. Wyjątkowy.

Ten weekend był wyjątkowo przyjemny. Lało jak z cebra. Zostaliśmy w domu. Nic nie trzeba było musieć. – Ale dobrze jest być w domu… – powiedział synek drugi znad swoich kart pracy. – Taaak? – spytałam zdziwiona. (Mówimy o małym chłopcu, który najchętniej rozbiłby namiot na boisku footbolowym i tam zamieszkał, by móc bez przerwy…

Czytaj dalej

Gorące placuszki owsiane z bananami w karmelu.

Jest wieczór. Wracamy z chłopcami do domu. Zmęczeni, ale radośni. Graliśmy w piłkę nożną. Wita mnie zapach bananów w karmelu. Zostawiłam go w kuchni, wychodząc. Tuż obok fartucha ułożonego na krześle. A kuchnia jest otwarta. Snuł się po domu, pewnie postanowił zostać na dłużej. Dyskretnie przyczajony. Czekał na nas?  „Nakarm mnie” Billa Grangera jest chyba…

Czytaj dalej

Grissini Kamut.

Chwile schrupane z przyjemnością pozostawiają okruchy wspomnień. Pamiętam, jak usiedliśmy z synkiem pierwszym przy kuchennym stole. Na przeciw siebie. Między nami ta chwila, w zasięgu dłoni grissini. Z sezamem, czarnuszką i grubą solą. Chłopiec sięgał po te solone. Nie pamiętam zupełnie, o czym konkretnie rozmawialiśmy. W pamięci została chwila, wspomnienie odgłosu chrupania, uśmiechnięta twarz chłopca,…

Czytaj dalej

Pains shorgoghal.

2.59 Zza okopów poduszki, niewidzącym wzrokiem krótkowidza, spoglądam w stronę budzika. Stoi o ułamek sekundy ode mnie. Na nocnej szafce.  Czy to on mnie obudził? Przywołał oślepiającymi dowodami na upływ czasu? Kilka nerwowych obrotów na bok prawy, lewy i znowu prawy… 3.29 Postanawiam pójść wstawić pranie. Zapomniałam to zrobić wieczorem. Choć na to przyda się…

Czytaj dalej

Syrop z grejfrutem, różowym pieprzem i miętą cd.

Nie lubię go w sposób szczególny. Irytuje mnie i smuci jednocześnie. Sprawia, że odwracam głowę i mam ochotę, zupełnie jak dziecko, zasłonić uszy. Wolałabym nigdy go już nie usłyszeć. Wyrażenia: Święta,święta i…   Gorycz i żal. Jakby wcześniej i jakby potem już tylko… no właśnie? Co? Okazji do świętowania nie wyznaczają tylko kartki w kalendarzu….

Czytaj dalej