Kolejny stosik, poza tym, który widzicie tu na zdjęciu rośnie, a ja wciąż nie zabrałam się do podsumowania. I właśnie dostrzegam kolejną przeszkodę – niski poziom baterii w komputerze. Really? Teraz, kiedy w końcu powiedziałam sobie – to dziś, to teraz, wdrapałam się po komputer na górę, zeszłam do ogrodu, zasiadłam do stołu z widokiem na biblioteczkę, a tu taka kłoda… no nie mogę. Ale ja się tak łatwo nie poddam. Wieczór nastraja wyjątkowo pozytywnie, nie dam się, zawezmę się i Wam napiszę o tych książkach, bo część z nich to fajne lektury na letni, wakacyjno-urlopowy czas. Niech no tylko skoczę po ładowarkę!
PS. Tym razem porządek opisu jest nieprzypadkowy. Od tych najbardziej godnych polecenia do tych mniej, choć wszystkie naprawdę zasługują na uwagę.
Asako Yuzuki „Masło”, Wydawnictwo Literackie 2024
Przemówił do mnie tytuł. Wiadomo. I jeszcze polecenie Ewy. A jej polecajki biorę w ciemno. I tak jak ona, zaraz nabrałam ochoty, żeby polecieć do sklepu po masło Échiré. Ale po kolei. Książka wciąga, a może raczej wciągnie każdego łasucha, czy też wielbiciela dobrego jedzenia. Doceni on z pewnością opisy jedzenia, przygotowywania potraw, opowieści o kuchni japońskiej (ale nie tylko!) W tym sensie Masło może nawet stać się inspiracją do podróży do tego magicznego kraju. Po przeczytaniu kilkunastu stron pobiegłam do kuchni przygotować sobie ryż i doprawdy – to było coś absolutnie wyjątkowego i genialnego w swojej prostocie (dokładny przepis znajdziecie w książce). Spróbujcie koniecznie. Masło zostało zainspirowane prawdziwą historią zabójczyni Konkatsu, a opowieści based on a true story lubię niezmiennie i bardzo doceniam. Ale z całą pewnością nie jest to ani kryminał ani sensacja. A co to jest? Cóż, jak dla mnie – niekoniecznie najlepiej napisaną, choć bardzo ciekawą i inspirującą opowieścią o sytuacji kobiet w Japonii, o tym jak żyją, z czym muszą się mierzyć każdego dnia. I choć zgrzytałam zębami nie raz (a może to kwestia tłumaczenia?) – polecam Wam tę książkę bardzo. Przede wszystkim ze względu na jej wartość poznawczą ( no i – proszę Państwa, że się powtórzę – ze względu na kulinaria!)
John Ironmonger „Wieloryb i koniec świata”, Wydawnictwo Grupa Wydawnicza Relacja
Tak jak dla Masła mam wiele sympatii, dla Wieloryba mam sporo czułości. Choć może raczej – nie tyle do książki, co do jej bohatera. I znowu – nie jest to pozycja wybitna – ale daje do myślenia. Napisana w 2015 roku, może zatem zostać uznana za wizjonerską. Ciekawie konfrontuje się naszą pandemiczną historię z tą opisaną w książce. Ok, główny bohater jest skrajnie naiwny, ale nie można mu odmówić zapału, zaangażowania i konsekwencji w dążeniu do celu. Kilka rozwiązań fabularnych uznałabym za poważne nadużycie czytelniczego zaufania i ryzykowny zamach na jego inteligencję (zakończenie!) – ale i tak polecam Wam tę książkę bardzo.
Virginie Grimaldi „Piękne życie”, Wydawnictwo Sonia Draga, 2024
Wbrew okładce nie jest to typowa leżakowa historia na lato. Ale w kontekście wyważenia emocji – pomiędzy tymi trudnymi a tymi wagi lekkiej – to dobry wybór. Relacje w rodzinie, rodzeństwie, wreszcie – relacje siostrzane, często bywają skomplikowane. I tutaj mamy tego idealny przykład. Ostrzegam – na początku nie jest łatwo złapać rytmu opowieści, bo przeplatają się przeszłość z teraźniejszością, oraz perspektywy obu sióstr. Ale kiedy już wnikniecie w tę historię jest zdecydowanie lepiej. Na początku nabrałam apetytu na językowe smaczki, niestety – im dalej w las, tym mniej ich – jednakowoż jest to kwestia warta podkreślenia.
Siri Hustvedt „Świat w płomieniach”, Wydawnictwo W.A.B., 2017
Oj długo polowałam na tę książkę. Wcześniej naczytałam się peanów na jej cześć i rozlicznych poleceń. I może tu leży problem? Mnie nie rozpaliła. Chapeau za erudycję i pomysł oraz próbę stworzenia opowieści. Ale Zaufanie Diaza (o której pisałam Wam tutaj) zdecydowanie bardziej do mnie przemówiło. Jest między nimi wspólny mianownik – pytanie o miejsce kobiet w historii. O pomniejszaniu ich roli i wartości ich twórczości, redukowaniu, przemilczaniu, wymazywaniu, ignorowaniu i ośmieszaniu. Ogromną wartością Świata jest zaprezentowanie wielu perspektyw, opinii na temat wydarzeń z życia Harriet Burden i prowokacji, którą przeprowadziła. Bardzo daje do myślenia, zasmuca, powoduje wiele emocji. Polecam, chyba nawet bardzo – ale z zastrzeżeniem, że nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna.
Sally Rooney „Intermezzo”, Wydawnictwo W.A.B., 2025
Jakoś tak się dobrały te lektury, że i ta jest o relacjach. Tm razem to historia dwóch braci, którą poznajemy z różnych perspektyw (co było akurat ciekawym zabiegiem). Nie chciałabym zredukować tej opowieści do podsumowania, które jako pierwsze przychodzi na myśl – klasyczny trójkąt. Ale jest mi to potrzebne, by napisać, że części tej relacji kompletnie nie kupiłam. A to z kolei mocno rzutuje na odbiór całości. Całości momentami ciekawej, wciągającej, poruszającej, a kiedy indziej – chaotycznej i niezrozumiałej. To nie była przyjemność, to było zmaganie się z treścią. Więc sami wiecie, no nie jest łatwo polecić. Choć Ci, co twórczość Rooney znają, zapewne nie odmówią sobie tej lektury.
Miranda July „Na czworakach”, Wydawnictwo Pauza, 2024
No i mam dylemat. Czy ta książka mnie przerosła, czy może ja do niej nie dorosłam? Jestem pod wrażeniem dezynwoltury językowej, czasami fabularnej, czasami stylistycznej – ale w pewnym momencie przestałam mieć ochotę ją kupować. Jazda bez trzymanki to chyba dobre podsumowanie tej lektury. Miałam momentami wrażenie, że rozumiem to, co dzieje się z bohaterką, ale w innej chwili, zbijała mnie z tropu. Jeśli lubicie takie pogubienie w opowieści – to lektura Na czworakach jest idealnym rozwiązaniem. Doczytałam do końca, ale pozostaję bez przekonania. Polecić, czy nie polecić?
Katarzyna Sobczuk „Mała empiria”, Wydawnictwo Dowody, 2024
Wcześniejsze opinie o Empirii były skrajnie różne. Zakładałam, że na dwoje babka wróżyła. No i niestety wywróżyła, że jednak nie. Nie potrzebuję, ale naprawdę – nie potrzebuję czytać o starzeniu się. Nie potrzebuję utwierdzać się w przeczuciach na jej temat, szukać potwierdzenia w doświadczeniu innych. Bo mnie to bardzo dołuje. Nie można autorce odmówić przenikliwości, uważności i mądrości życiowej. DLatego wielce możliwe jest, że Wasze odczucia będą zupełnie inne. Weźcie to, proszę, pod uwagę.
Lars Saabye Christensen „Modelka”, Wydawnictwo Marginesy, 2024
Sięgnęłam po Modelkę, bo twórczość Christensena („Beatlesi” !!! „Półbrat” !) bardzo cenię. Ale tu musiałam zniesmaczona zrezygnować. Nawet nie tyle, że nie dotrwałam do końca. Ja tego końca nie chciałam poznać. Nic nie było w stanie uratować tej opowieści. Od samego początku wydumanej, nieprzekonującej i z bohaterem tak odstręczającym, że aż żałosnym. To chyba jedna z bardziej negatywnych opinii o książkach na Addio. Ale uwierzcie mi, inaczej nie mogłam. No mercy.
to be continued…
Od dawna śledzę Twoje książkowe polecajki. Wieloryba darzę sentymentem, Na czworakach także u mnie wzbudziło mieszane uczucia, za to absolutnie zachwyciły mnie Plac zabaw Richarda Powersa, Tam na niebie są rzeki Eli Shafak i Wszystkie moje rewolucje Negar Djavadi szczerze polecam a zauważylam że mamy podobny gust. Pozdrawiam Marta
Ojej, dziekuje Ci bardzo Marto za te polecajki. Jestem wlasnie w trakcie kompletowania zamowienia na wakacje 🙂
Bardzo Ci jestem wdzieczna i nie omieszkam z nich skorzystac. Nowy Powers byl na mojej liscie – bo Listowiesc uwielbiam, nad nowa Shafak sie zastanawialam (teraz juz wiem:-) ale Djavadi to nowosc dla mnie – takze super! To radosc dostac feedback w kwestii ksiazkowych polecajek, a jeszcze nowe polecajki to perelka 🙂
Moc serdecznosci Marto
Ania