Książki października.

„Kończenie bajek jest trudne. Niekoniecznie dlatego, że się kończą. Wszystkie bajki muszą przecież kiedyś się skończyć. Szczerze mówiąc, niektóre nie kończą się dość szybko (…) Ale chodzi o to, że na końcu bajek wszyscy bohaterowie powinni „żyć długo i szczęśliwie”. I właśnie to jest problematyczne z czysto narratorskiego punktu widzenia. Bo jeśli pojawiają się w bajkach bohaterowie, którzy kończą swój długi i szczęśliwy żywot, zostawiają innych, którzy muszą się nauczyć żyć bez nich.

A tego trudno się nauczyć. Jest bardzo, bardzo trudno być tym, który musi zostać i nauczyć się żyć bez swoich bliskich.” (Frederik Backman ” Pozdrawiam i przepraszam”).

Nie dość, że musieliście czekać tak długo na wpis książkowy, to jeszcze piszę w nim o zaledwie 3 książkach. Tak cieniutko, to chyba jeszcze nie było… Nie będę się tłumaczyła, jak bardzo brakowało mi czasu, ale zwyczajnie – musiałam poświęcić go na coś innego. Dom, szczególnie po remoncie – domagał się od dawna wielu prac porządkowych i porządkujących. Aby być zupełnie szczera – muszę przyznać także, że zacięłam się trochę na jednej z książek i nie mogłam – ani porzucić lektury, ani jej kontynuować… i tak upłynął ten miesiąc. Podejrzewałam, że do końca roku czasu będzie mniej i mniej, choćby z racji pierniczków, których produkcja już ruszyła 🙂

Ale – do rzeczy 🙂

 

 

Chigozie Obioma „Orkiestra bezbronnych”, Wydawnictwo Albatros, 2020

To na niej utknęłam i muszę to przyznać uczciwie. Bo jest napisana specyficznie, a i narracja może czasami wyprowadzić z równowagi (naprawdę nie wiem, czy ta początkowa naiwność i prostolinijność głównego bohatera, to był dobry wybór narracyjny). Nie spisuję na straty. Ale nie napiszę – polecam gorąco – bo nie mam zdania jednoznacznie sprecyzowanego.

 

Frederik Backman ” Pozdrawiam i przepraszam”, Wydawnictwo Sonia Draga, 2020

Z Backamnem mam tak, jak teraz z Małeckim, czy wcześniej z Ferrante, Mankelem i wieloma innymi. Jeśli spodoba mi się ich pióro, sięgam po wszystko, co spod niego wyszło. Okazało się jednocześnie, że akurat ta pozycja – choć w zasięgu ręki miałam też inne tego autora – była na czas wczesnojesienny, idealna. No dobrze, spłakałam się, nie będę ukrywać, bo emocji w tej książce jest wiele. Chciałabym kiedyś przeczytać ją z moimi wnukami i bardzo, w czasie lektury żałowałam, że nie mogę jej już przeczytać moim dzieciom i z moimi dziećmi (za szybko dorosły, niestety…) Jeśli więc macie gdzieś na podorędziu ośmiolatka 😉 polecam gorąco wspólną lekturę. Jeśli nie – polecam tym bardziej, jako podróż do przeszłości, do czasów dzieciństwa lub wczesnego macierzyństwa – kiedy czytało się dzieciom Braci Lwie serce.

PS. Absolutnie genialna opowieść „O dziewczynce, która mówiła „nie” !!!

 

 

Natalia Ginzburg „Słownik rodzinny”, Wydawnictwo Filtry, 2021

Wzruszająca, bolesna, zabawna, brawurowa (niekoniecznie w tej kolejności i z jednolitym natężeniem) to lektura.  Przede wszystkim – świetnie napisana. Porywa od pierwszej strony. Świetna! Portret rodzinny wykonany z obezwładniającą szczerością i rozbrajającą prostotą. Polecam absolutnie!

ciąg dalszy nastąpi…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *