Nie wiem jak Wy, moi Drodzy Czytelnicy – ale świat umyka mi w takim pośpiechu, że dopiero dziś zorientowałam się, że oto – o zgrozo – 10 października wypada już pojutrze. Zaraz, zaraz – ale to wszak oznacza, że dziś już dziewiąty! Zaczęłam szukać na podorędziu wymówki, by sobie już ten wpis podsumowujący lektury minionego miesiąca podarować i połączyć go z listopadowym resume. Podejrzewam jednakoż, a graniczy to niemal z pewnością, że początek grudnia odnajdzie mnie w podobnej rozsypce czasowej, czyli w klasycznym – niedoczasie. Postanowiłam zatem – zgodnie z zasadą – lepiej późno, niż później – przysiąść jednak do publikacji, co niniejszym czynię.
Tomasz Stawiszyński „Reguły na czas chaosu”, Wydawnictwo Znak Literanova 2022
Nie słucham podcastów Tomasza Stawiszyńskiego (choć w tym względzie obiecuję sobie poprawę, kiedy tylko znajdę wolną chwilę) ale jestem wielbicielką audycji Elizy Michalik w niedzielne popołudnia w ulubionym radiu Nowy Świat, której gościem, nie raz, był już właśnie Tomasz Stawiszyński. Mając w pamięci nazwisko zamówiłam sobie najnowszą książkę autora, bo tytuł w jakiś szczególny sposób do mnie przemówił. Kilka tygodni później, we wspomnianej audycji był właśnie Stawiszyński. Tematem zaś „Reguły na czas chaosu”.
Nie czytam poradników. Temu jednak przyznać muszę wysoką notę. Czytam ją sobie nieśpiesznie, wybiórczo reguły, które jakoś szczególnie do mnie przemawiają i chodzę sobie potem przemyśliwując. I zgadzam się i cieszę ze ścieżek podążanych wspólnie z autorem. Bo najbardziej cieszy mnie stan, w którym sama z sobą muszę poważnie porozmawiać lub też pokłócić się, czy nie zgodzić. Stan zamyślenia, refleksji jest moim stanem ulubionym. Obok zachwytu wobec życia, którego jest we mnie coraz więcej.
Przez chwilę zastanawiałam się, czy zacytować Wam listę reguł. Zdecydowałam jednak, że nie. Sami sięgnijcie po książkę. Bo naprawdę warto.
Natalia Fiedorczuk „Porodzina”, Wydawnictwo Słowne 2022
Pochłonęłam. To chyba dobre określenie. Po drodze było kilka zgrzytów i owszem. Ale zostajesz na końcu, czytelniku gorliwy i pochłonięty, z kilkoma refleksjami, w przeważającej części – smutnymi. A o takie książki nam przecież chodzi, czyż nie? Nie przechodzą tak szybko, oj nie…
Damon Galgut „Obietnica”, Wydawnictwo Czarne 2022
Trudno uchwycić konkretny powód, dla którego tę książkę polecę bez wahania. Ciekawa narracyjnie, lekko egzotyczna. To chyba to. Wciągająca, Także. A przy tym, nieśpieszną, nienachalna. Co tu dużo mówić jakość potwierdzona Bookerem. Sami wiecie.
Jaśmin Schreiber „Rów Mariański”, Wydawnictwo Otwarte, 2022
Niestety, znowu dałam się zwieść. Blurb Joanny Bator zadziałał jak haczyk, a ja łyknęłam go jak młody rekin. Kiedy jednak piszę te słowa i ponownie przyglądam się okładce, to przyznać muszę, że Bator uczciwie podsumowała treść książki, którą z kolei ja mogę Wam polecić jedynie jako pozycję z ledwie średniej półki. Drażniła mnie szkolna narracja, przewidywalny splot zdarzeń i ogólnie styl wypracowania. I nawet jeśli końcówka nieco złagodziła ostrość mojego krytycznego spojrzenia na całość, to i tak, jest poczucie, że w tym samym czasie można było przeczytać coś znacznie bardziej wartościowego.
Piotr Siemion „Bella, Ciao”, Wydawnictwo Filtry 2022
Pamiętam niemal jak dziś, jak jechałam w sierpniu nad morze, słuchając audycji red. Nogasia, której gościem był Piotr Siemion. Słuchałam tej rozmowy i z każdą chwilą nabierałam przekonania, że książkę kupić i przeczytać po prostu muszę. Kiedy sięgnęłam do niej wczesną jesienią, tego wyjątkowego października, powróciły do mnie tamte sierpniowe chwile i w jakiejś cudownej konfluencji z poetyką pierwszych wersów poniosły hen, hen, daleko…
„Idzie ich siedmioro, przez kraj bez map, przez bezmiar. Wokół mają bezpański świat -skrwawione prześcieradło ziemi, całun o świcie. Nie królestwo zgody, lecz zdeptane boisko milenium. Nowa ziemia wyłania się przed nimi z niebieskiego oparu, ukazuje niemy piach, las suchy, w który idąc, wnikają niby drapieżne rośliny. Są przemytnikami, co ze starej ziemi unieśli jedynie szelest krwi, spółgłoski pospolitej mowy polskiej, rozwiewane po niebie przedzimia.”
Ale książka Piotra Siemiona to także groza, zniszczenia, wojny, śmierci. A przez to, tak bardzo niestety, na czasie. Odczuwana jakby bardziej niż zwykle i wielokrotnie mocniej niż z kart podręczników czy pasków na dole ekranowych wiadomości.
„Oto polanka, nad którą wirują wrony, jej mieszkańcy, upiory. Lis wlokący ludzki gnat w spiczastym pysku. Zbyt zielona kępa chwastu w szkielecie spalonego auta. Pilne żuki, wędrujące wgłąb zasypanego okopu, znikające jeden po drugim w bramie czyichś żeber. Rozrzucone po zaroślach ludzkie trupy, które łuszczą się szarobiałymi warstwicami jak wielkie podłużne grzyby. Za rok, dwa zostaną po umarłych tylko sprzączki, czaszka z figlarną dziurką, potrącana przez kuny i wiewiórki smyrgające w poszyciu. Miedziowate noski nabojów śniedzieją już po tygodniu, brudząc palce kwaśną zielenią. Ale to nie śmierć, to nie kres. Nie będzie kresu. Nie tutaj, w lesie. Te kości jeszcze bieleją, świecą – coraz słabiej – ale ich tlejący proch już po cichu zbiera szyk, molekuły już myślą o nowej strukturze, nowej wspinaczce ku górze, niechby i w łodydze durnej roślinki. Dlatego woń rozkładu i butwienia nie jest złem. Ani w połowie takim jak swąd płonącej strzechy, wiew kloaki za więziennym barakiem, metaliczny odór ciepłej krwi na posadzce.”
Polecam!
ciąg dalszy nastąpi…