Jest 17.09. Stoję na peronie. Czekam na pociąg. Mój pociąg. W oczekiwaniu obserwuję ludzi biegnących podziemnym korytarzem, z pośpiechem wypisanym na twarzy.
Mijają mnie Ci, którzy zdążyli jeszcze wskoczyć do środka odjeżdżającego pociągu. I ci, co dźwigają swoją rezygnację i rozczarowanie jak zbyt ciężki bagaż podr ęczny. Na podorędziu mają też nagle sporo czasu, nim przyjedzie następny pociąg.
Mijają mnie nagie, opalone ramiona, które właśnie wróciły z urlopu, nowe sandałki wprost z wyprzedażowych półek, spódnice pełne łąk i znowu te nagie ramiona… z tą opalenizną, której ja nie mam tak bardzo, że koleżanka z pracy pyta, czy wszystko u mnie w porządku…taka blada jestem. Brak opalenizny mi nie dokucza, ale tego porywu spontaniczności, wariactw, nowości, niewiadomej tuż za rogiem i widoków, dotąd niespotkanych. Dokucza tak bardzo, że codziennie zastanawiam się, czy by nie wsiąść do pociągu bylejakiego, byle nie tego, co trzeba. W końcu – myślę sobie, dzieciaki nie czekają, ani nikt inny (co do kota pewności nie ma nigdy), a cud-mąż jak zwykle w ostatniej chwili wpada na peron, więc może na początku nawet by się nie zorientował. Nie dbać o bagaż, to pewne, w dodatku dziś – możliwe bardziej niż kiedyś. Z biletem gorzej. Najidealniej – nie ściskając w ręku telefonu, pozwalając mu wyładować całą swoją energię, pozostawiając mnie w spokoju, ciszy i niewiadomej.
Marzy mi się.
I w końcu kiedyś tak właśnie zrobię.
Lemoniada z bazylią, melonem i limonką
Składniki:
3 szklanki zimnej wody (750g)*
350 g zielonego melona (połowa owocu)
kilkanaście listków bazylii**
sok z 2 limonek
lód w kostkach
Przygotowanie:
1. Miksujemy melona pozbawionego pestek i skóry z bazylią, sokiem i połową ilości wody.
2. Dolewamy resztę wody, dosładzamy, jeśli taka potrzeba.
3. Schładzamy w lodówce do momentu podania.
4. Lemoniadę można przelać przez sito, tak by była klarowna. Pozostałe drobinki owoców zjadamy lub zamrażamy uzyskując dodatkowo granitę.
Uwagi:
*wodę możemy zastąpić zieloną lub białą herbatą w tej samej ilości, uprzednio zaparzoną i schłodzoną
**zależnie od dostępności używam bazylii lub mięty, choć zdecydowanie bardziej smakuje mi wersja z bazylią
Muszę spróbować 🙂 Zielony melon to taka odmiana czy po prostu lekko niedojrzały owoc?
Też mi się marzy … :))
a lemoniadę serwuję sobie dziś 😀
Ten dodatek bazylii na pewno jest ciekawy w smaku 🙂
Jak ja kocham Cię czytać… Już od soboty będę realizować marzenie. Nie mogę się doczekać, a walizki same się pchają do drzwi.
I obiecuję, że za każdym ateńskim rogiem, idąc ku nieznanemu, pomyślę o Tobie. Może choć trochę poczujesz. Opalenizną się nie podzielę, bo natura mi samej mało jej daje. Są tacy, co nawet nie zauważają, więc na nas dwie na pewno nie starczy 🙂
Jak już wskoczysz do tego pociągu, to nie odjeżdżaj za daleko. Odrobina szaleństwa zawsze przynosi dużo dobrego. Ściskam Cię Droga i do usłyszenia za kilka kilogramów najprawdziwszej fety 🙂
Ania,
czy probowalas kiedys domowej lemoniady w PQ ? w tej chwili maja z czarnego bzu i malinowa, moze wiesz, jak zrobic, zeby byla gazowana w domowych warunkach, bo tak to raczej smoothie to przypomina ?
ciekawe połączenie smaków:) piękne zdjęcia:)
Ale wymyślny zestaw, trochę się go obawiam, ale pewnie smaczny:) pozdrawiam
Intrygujące połączenie smaków, podoba mi się ogromnie 🙂 Kolejny Twój przepis zapisany do wypróbowania 🙂
Też mi się marzy wsiąść… Niekoniecznie do pociągu, raczej do auta, i pojechać w stronę przeciwną do tej, w którą trzeba. Może kiedyś…
Pięknie napisane Aniu. Czasami takie oderwanie jest potrzebne.
A lemoniada mi się marzy.
Pozdrawiam ciepło:)
A zdjęcia wyglądają tak jakbyś opaleniznę po ramionach głaskała…. i z opalenizną toasty te pyszną lemoniada wznosiła…
Ech…, widzisz jak to zdjęcia kłamią… A takie śliczne są…:):):)Obłęd:):):):)
Wsiadaj w pociąg, tfu… w samolot i przylatuj do mnie:):):)
OlaWA,
to taka odmiana, nazywa sie Galia… z zewnatrz zolta, a w srodku delikatnie zielona. Pozdrawiam
Aurora,
chyba takie eskapistyczne ciagaty ma pewnie wielu z nas… serdecznie
Olka,
zdecydowanie, mocno podkreca smak dodajac wyrazistosci i swiezosci, pozdrawiam
Katarzynko Droga,
Ty juz pewnie gdzies tam daleko, na greckim ladzie… odpoczywaj, lap slonce i energie… i wracaj do nas 🙂 Mam nadizeje, ze aluzja jest czytelna… 🙂
Za opalenizne dziekuje, rzeczywiscie, masz racje… A te cieple mysli czuje juz teraz, dziekuje 🙂 Buziaki
Amelka,
PQ? Wybacz, nie mieszkam w Polsce… nie bardzo sie orientuje… Wiem, ze sa teraz takie aparaty do sporzadzania gazowanych napojow w domu, taka nowoczesniejsza wersja syfonu z mozliwoscia produkcji gazowanego soku. Jesli nie, mozna tez uzywac po prostu gazowanej, mocno schlodzonej wody i laczyc ja z reszta tuz przed podaniem. Pozdrawiam
Anna
Chodzilo mi o lemoniady z Pain quotidien, tez nie mieszkam w Polsce, tylko tu gdzie ty ;))
Justyna,
dziekuje i pozdrawiam
Gin,
Ciesze sie i dziekuje. No tak, to rzeczywiscie zalezy od najczesciej wybieranego srodka transportu… a w samochod tez bym tak wsiadla i uciekla. Zreszta, kiedy czesciej jezdzilam samochodem uwielbialam wybierac ciagle rowne drogi, ktorych nie znalam, tylko po to, zeby zobaczyc dokad poprowadza i troche sie pogubic… Pozdrawiam serdecznie
Majana,
dziekuje… a lemoniada to przy takiej aurze raczej konicznosc… mozna zwariowac, ale ja sie nie skarze…Pozdrawiam Cie serdecznie
Ewelejna,
bo rzeczywiscie, upal jest niemilosierny… ale caly dzien w biurze z klimatyzacja nie daje tego odczuc, stety, niestety… A przynajmniej sladow w postaci opalenizny nie ma szans pozostawic…
Oj, nawet nie wiesz, jak bardzo bym tak chciala… Serdecznosci moc
Anna
Zufik,
nie rozumiem, dlaczego? To naprawde jest orzezwienie idealne w upal taki jak ten… Pozdrowienia
Anna
Amelka,
sorry, nie wiedzialam… ciesze sie 🙂
Nie, nie probowalam… dawno nie zagladalam, ale uwielbiam u nich m.in. mrozone herbaty 🙂
To tym bardziej pewnie wiesz o jakich urzadzeniach pisze, dostepne sa tutaj we wszystkich sklepach ze sprzetem elektro…
Serdecznie
Anna