Burgery z łososia.

Muszę przyznać, że ostatnio moje dziecię wyprowadziło mnie z równowagi. Zaczęło się niewinnie – typowa strategia podjazdowa pt. Może dziś zamówimy pizzę? Przyjmując tradycyjnie, powierzoną mi z dziada pradziada i rodzicielskiego namaszczenia pozycję a la Zawisza Czarny, odparłam najazd fast foodowych naciągaczy.

Drugie podejście ma zawsze na celu zdyskredytowanie przeciwnika – No to co mamy na obiad, hę? (Tu cię mam, myślę ci ja sobie! Zakupiłam bowiem była dnia tego, wczesnym rankiem, w polskim sklepie, młodą kapustę, koperek, ziemniaczki, dorzuciłam do tego, nolens volens – podwawelską na otarcie łez, planowałam bowiem skrycie – młodą kapustę okraszoną obficie koperkiem i takież ziemniaczki – nawet jeśli młode są raczej tylko z nazwy). W odpowiedzi zaś usłyszałam – Phi, typowo polski obiad! No nie –  myślę ci ja sobie – toż to podwójna obraza majestatu – polskiej kuchni i polskiej kucharki samozwańczej (i na obczyźnie, jakby było mało!)

Tłumaczyć jęłam pacholęciu, siłę tradycji, kuchni rodzinnej, posuwając się do użycia broni oficjalnie zabronionej (szantaż emocjonalny), szczególnie gdy pozostała nam już tylko walka wręcz (w sensie widma braku argumentów, ma się rozumieć). No zgroza i bitwa pod Płotami, mówię Wam…

Skroiłam połowę kapusty, drugą połowę zaplanowałam przeznaczyć na danie, które olśni brakiem jakichkolwiek polskich korzeni  i oczywiście dalekowschodnim, orientalnym na wskroś smakiem. No, zobaczymy… (Stać na straży polskiej kuchni zamierzam do końca swoich dni, gdzie mają się nauczyć tych smaków na co dzień? No gdzie, jak nie u mamy???)

Tymczasem dziś danie, które o dziwo posmakowało najmłodszemu. O dziwo, bo z ryb na razie postanowił pogodzić się jakoś z dorszem. A tu proszę – łosoś. (Czasami wydaje mi się, że wystarczy nazwać coś burgerem, nawet jeśli zupełnie nim nie jest – by zyskało na tyle aprobaty. by zdobyć się na kilka pierwszych kęsów…) Burgery z łososia jednakowoż wyszły pysznie i młody zjadł ich najwięcej z nas…Podałam je z pełnoziarnistym ryżem i mizerią (wersja ze zdjęcia to lunch dnia następnego). Całość lekka, smaczna i nie czuć jej rybą – co zdaje się być największym komplementem w naszym domu. Polecam gorąco!

 

 

Burgery z łososia

Składniki: na 10 sztuk

350 g surowego łososia

150 g szpinaku (świeżego lub mrożonego)

2 ząbki czosnku

1 łyżeczka soli

pieprz

1 łyżeczka sosu Worcestershire (można pominąć)

125 g ugotowanej komosy ryżowej

1ka bułki tartej

1 jajko

1 łyżka kwaśnej śmietany

skórka otarta z 1 cytryny

1 łyżeczka soku z cytryny

3 łyżki posiekanych świeżych ziół – u mnie 2 łyżki zielonej pietruszki i 1 łyżka mięty)

do smażenia bułka tarta i tłuszcz (użyłam oleju kokosowego)

 

Przygotowanie:

  1. Szpinak myjemy, osuszamy, kroimy i blanszujemy na patelni z odrobiną tłuszczu.
  2. Czosnek dusimy delikatnie.
  3. Łososia siekamy drobno lub mielimy. Przekładamy do miski, do której dodajemy pozostałe składniki. Mieszamy i wyrabiamy krótko dłońmi. Doprawiamy jeszcze – jeśli trzeba.
  4. Obtaczamy w bułce tartej.
  5. Smażymy z obu stron na złoty kolor.

 

Smacznego!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *