Żagle suszącej się pościeli powiewają na wietrze. Najpewniej marzą o podróżach dalszych niż te w krainę snów. Obrus na stole, pod ciężarem laptopa, rezygnuje z planów wspólnej ucieczki. Ten wiatr, choć porusza każdy najdrobniejszy skrawek tkaniny zgromadzony na tarasie, przynosi ukojenie w długo wyczekiwanym czerwcowym upale. Zagadnął mnie dziś ktoś na ulicy (dane jegomościa znane redakcji). Bo zauważył, że w oczekiwaniu na zielone światło na przejściu dla pieszych, chowam się w cień i zagadnął – To niezwykłe, by w Brukseli szukać cienia.
Ano niezwykłe.
Wracając jednak do wietrznej sytuacji na tarasie. W skupieniu przeszkadza mi jeszcze banda gołębich smakoszy urzędujących w cudnie owocującej tego roku czeremsze. Oby nie zaszkodziły im niedojrzałe jeszcze owoce. Trzepot ich skrzydeł zaczyna mi dokuczać natarczywością i niepotrzebnym pośpiechem. Aż tu nagle, w jednej chwili, zrywają się do lotu wszystkie na raz. Wow, niezła banda. Podziękowania za chwilę spokoju winnam zapewne przyczajonemu Nestorowi. Rudzielcowi z sąsiedztwa, który ewidentnie przedkłada nasz wikt i opierunek nad ten oferowany we własnym domostwie.
Pytał mnie wczoraj cud-mąż, czy nie uważam, że nasze drzewa rozrosły się w sposób niekontrolowany. Dokładnie tak uważam. I jednocześnie – uwielbiam tę dzikość i nie zawaham się nią cieszyć do momentu, aż nadejdzie czas okiełznania (nie tylko drzew ale i winorośli, lawendy, klematisu, magnolii). Cała ta bujność jest dla mnie najlepszą naturoterapią. Cieszę nią oczy i wdycham spokój wieczoru na przedmieściach.
Czas kolacji. Kolejny kot sąsiadów liczy na wyżerkę. Mój słowik wraca dziś do domu piechotą najpewniej. Doczekać się go nie mogę.
I tak, wpis napisał się sam, a cud-męża jak nie było tak nie ma. Jednakowoż wieczór spędzony na tarasie – bezcenny. Czas na spacer. Czas powłóczyć się po polach i radować tym czerwcem. Jutro dzień będzie jeszcze dłuższy – jaka to piękna perspektywa!
PS.1. Wpis książkowy prawie na ukończeniu – dla informacji tych, którzy czekają na te polecajki.
PS.2. Te roladki ! Ach. Cud-miód-malina. Zaniosłam je do pracy. Koleżanki zapewne potwierdzą w komentarzach, jakie były pyszne. Jestem z tego przepisu bardzo dumna. Podobno te bezmięsne są the best. Kto chętny spróbować?

Klasyczne roladki bakłażanowe z mięsem
Składniki: na ok. 3-4 porcje
120 g posiekanej cebuli
350 g mielonego mięsa wołowego
1 łyżka sosu sojowego
50 g startego parmezanu
2 łyżki koncentratu pomidorowego
4 łyżki czerwonego wytrawnego wina / wody
sól, pieprz
1 bakłażan (ok 400 g)
oliwa do podsmażenia cebuli
Dodatkowo:
Do upieczenia plastrów bakłażana – ok. 1/4 szkl. oliwy z oliwek, papryka w proszku, sól i pieprz
Do upieczenia roladek – 3/4 szkl. pomidorowej passaty, sól, pieprz, szczypta cynamonu, gałki muszkatołowej i cukru.
Przygotowanie:
- Bakłażana myjemy, osuszamy, odkrawamy końcówki. Kroimy wzdłuż na plastry grubości ok. 5 mm.
- Nagrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni.
- Plastry bakłażana smarujemy z obu stron mieszanką oliwy i przypraw. Układamy na blasze do pieczenia. Pieczemy ok. 15 minut. Zależy nam, aby były elastyczne, nie muszą być mocno upieczone. Odstawiamy do przestudzenia.
- Cebulę szklimy na oliwie. (Solimy ją wcześniej, mieszamy i przykrywamy – w ten sposób szybciej się zeszkli i nie przypali). Kiedy jest gotowa dodajemy do niej sos sojowy i koncentrat, dokładnie mieszamy. Przekładamy z patelni na osobny półmisek.
- Na tej samej patelni smażymy mięso, dokładnie rozdrabniamy je widelcem. Dodajemy wino. Deglasujemy. Odparowujemy. Dodajemy cebulę i przyprawiamy. Przekładamy na półmisek. Dodajemy parmezan, mieszamy dokładnie.
- Każdy plaster bakłażana obkładamy równomiernie warstwą mięsnego farszu. Zwijamy.
- Roladki układamy w foremce, na której dnie wylewamy wcześniej doprawioną passatę wymieszaną z 1/4 szklanki wody.
- Możemy posypać roladki dodatkową porcją parmezanu.
- Pieczemy ok. 25 minut lub aż do wyraźnego zrumienienia. Podajemy z puree ziemniaczanym.

Roladki bakłażanowe z haloumi
Składniki:
100 g posiekanej cebuli
75 g marchewki pokrojonej w bardzo drobną kostkę
50 g selera naciowego pokrojonego w bardzo drobną kostkę
1 kostka haloumi
2 łyżki sosu sojowego
2-3 łyżki koncentratu pomidorowego
35 g parmezanu
35 g uprażonych orzechów włoskich drobno pokrojonych
posiekana pietruszka lub kolendra (ok 2-3 łyżek)
1 bakłażan (ok 400 g)
Dodatkowo:
Do upieczenia plastrów bakłażana – ok. 1/4 szkl. oliwy z oliwek, papryka w proszku, sól i pieprz
Do upieczenia roladek – 3/4 szkl. pomidorowej passaty, sól, pieprz, szczypta cynamonu, gałki muszkatołowej i cukru.
Przygotowanie:
- Bakłażana myjemy, osuszamy, odkrawamy końcówki. Kroimy wzdłuż na plastry grubości ok. 5 mm.
- Nagrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni.
- Plastry bakłażana smarujemy z obu stron mieszanką oliwy i przypraw. Układamy na blasze do pieczenia. Pieczemy ok. 15 minut. Zależy nam, aby były elastyczne, nie muszą być mocno upieczone. Odstawiamy do przestudzenia.
- Cebulę szklimy na oliwie. Po chwili dodajemy marchewkę i seler. Podduszamy, aż zmiękną. Dodajemy sos sojowy i koncentrat. Dokładnie mieszamy. Przekładamy z patelni do półmiska.
- Haloumi ścieramy na tarce o dużych oczkach (jarzynowej). Dodajemy go do warzyw razem z natką, orzechami i parmezanem. Doprawiamy solą i pieprzem, w razie potrzeby.
- Każdy plaster bakłażana obkładamy równomiernie warstwą farszu. Zwijamy.
- Roladki układamy w foremce, na której dnie wylewamy wcześniej doprawioną passatę wymieszaną z 1/4 szklanki wody.
- Możemy posypać roladki dodatkową porcją parmezanu.
- Pieczemy ok. 25 minut lub aż do wyraźnego zrumienienia. Podajemy.



Smacznego!
Jako jedna z koleżanek z pracy potwierdzam pyszności roladek i dziękuję za porcję na wynos. I czekam z niecierpliwością na wpis książkowy.