Strawberry Lemonade Bars.

    Nie wiem, czy rzeczywiście tak jest z marzeniami. I jaki to ma związek z poczuciem humoru Pana Boga. Są takie, o których mówię głośno. Powtarzam się, bo one starzeją się razem ze mną. I – przeciwieństwie do mnie  – pozostają niezmienne. Miałam od zawsze jedno takie szczególne. Zawsze pod ręką, gotowe do realizacji….

Czytaj dalej

Z bobem, o mój bobie!

    Uświadamiam sobie, że nigdy tego nie robię. Nie wypuszczam się myślami do czasów, gdy nie mieliśmy dzieci. Nie wiem, po co miałabym to robić. Pomijając fakt, że i pamięć już nie ta, a wartość terapeutyczna takich zabiegów niemal żadna i nikomu niepotrzebna. Za to kiedy dzieci wyjeżdżają, uświadamiam sobie, jak takie życie mogłoby…

Czytaj dalej

Cherry Almond Dutch Baby.

  Rozgardiasz. Niby normalna sprawa. Są w końcu rzeczy ważne i ważniejsze. Sprzątania nie zaliczyłabym do tych ostatnich. Jesteśmy gdzieś w połowie drogi między pakowaniem się, wstawianiem ostatniego prania, gromadzeniem starych podręczników i segregatorów z pracami przynoszonymi do domu w ilościach hurtowych, oglądaniem meczy i cudownym nieodrabianiem lekcji  (tak tak, u nas koniec roku dopiero…

Czytaj dalej

Chocolate Coma Brownie Cookies!!!

  Podobne sytuacje zdarzały mi się już wcześniej. Ale nigdy do tego stopnia. – Długo jeszcze? – Muuuuuuszę spróbować, nie mogę dłużej czekać! – Mamoooo, masz jakieś jedno brzydsze ciastko? Chociaż jedno! Proszęęęęę….. ja już dłużej nie wytrzymam! – Co się tutaj dzieje? Oooooo, ciasteczka czekoladowe! Mogę? Jak to za chwilę??? Ja nie mogę dłużej…

Czytaj dalej

Tarta morelowa.

    Synek pierwszy podśpiewuje. – Już za parę dni, za dni parę… wezmę plecak swój i gitaaaaręęęęę… Uśmiecham się. Cieszy mnie ten jego niegasnący nigdy entuzjazm. I że ma Panią w szkole, która uczy ich śpiewać takie fajne piosenki. Że pojadą do dziadków, którzy już od dawna odliczają dni do ich przyjazdu. I nawet,…

Czytaj dalej

Limonada de coco.

    Na progu lata leży słomkowy kapelusz i za małe płetwy. Zdziesiątkowane muszle, uwięzione w kieszeni letniej sukienki dwie garści piasku, pareo i torba plażowa oraz gazeta, której nikt już nie przeczyta. I wielkie nadzieje, jak wielki błękit. Na błogi spokój, ciekawych i życzliwych ludzi wokół, standardy jak z katalogów biur podróży, przygody z…

Czytaj dalej

Pieczeń rzymska.

  Niebo w rumieńcach chmur. Mija kolejny dzień. Jeszcze pamiętam tamte dni początku roku… Kiedy na biurku rozkłada się nowy kalendarz a każdy dzień to tabula rasa. Tyleż samo obaw, co nadziei. Z czasem coraz więcej w nim zakładek z dobrych dni, zagiętych rogów tych ważnych, dat zapisanych a jednak zapomnianych, spóźnień, roztargnień i wydarzeń,…

Czytaj dalej

Najlepiej sprzedający się deser na świecie.

    – To nic wielkiego! Nic w porównaniu z telefonem. To tylko deser – zwykł mawiać pewien skromny Włoch, Carminantonio Iannaccone. Mówi tak, jakby chodziło o kogel-mogel a nie o tiramisu. A chodzi przecież o ikonę włoskiej kuchni i jednocześnie – najlepiej sprzedający się deser na świecie! Ten sukces ma wyjątkowo wielu ojców. O…

Czytaj dalej

Saltimbocca alla romana.

  Kiedy dziewczyny zostają same w domu harcują jak myszy. Obie wsiadają na jeden rower (drugi złapał kapcia…) Radzą sobie jak potrafią. Jadą na lody, objadają się słodyczami i naleśnikami z bitą śmietaną i truskawkami na obiad. Popołudnie spędzają na shoppingu, a wieczór w kinie. Zajmują łazienkę na kilka godzin. Nigdzie się nie spieszą. Późną…

Czytaj dalej

Cappuccino ze szparagów.

  Zupełnie straciłam głowę. Kilka dni wyrwanych z kalendarza codzienności i pogubiłam się kompletnie. Rano, po powrocie, nie mogłam się odnaleźć w kuchennym rytualne. Kot patrzył na moje rozpaczliwe zmagania z materią ze stoickim, czyli właściwym sobie spokojem. Pomyślałam, że najważniejsze jest, żeby dzieci dostały śniadania do szkoły; a resztę może się zdąży… Jeśli nie…

Czytaj dalej