Prosty jarski obiad.

W związku z dokuczliwym i uparcie przedłużającym się przedwiośniem, wzrasta moja potrzeba kolorów i lekkości. Najłatwiej osiągnąć ją w kuchni, by następnie – odnaleźć na talerzu. Nie przepadam na surową białą kapustą, za to czerwona jakoś wyjątkowo mi się uśmiecha. Zgarnęłam taką jedną, w sumie najmniejszą, spośród wszystkich główkę, na niedzielnym targu. Młoda dziewczyna z bio kooperatywy uśmiechnęła się na jej widok w moim koszyku. Rozmawialiśmy o niej rano – powiedziała – ten, który zdecyduje się kupić tak wielką główkę czerwonej kapusty musi być odważny.

Kto by nie chciał być uznanym za odważnego? Ucieszyło mnie to – zapewne komercyjne – pochlebstwo, tym bardziej, że zasłużone zupełnie nieświadomie. Bo kapustę, jakiej by wielkości nie była – i tak bym kupiła. Przechowuje się dobrze i długo w lodówce, można ją kroić stopniowo, na surówki, dodać do barszczu ukraińskiego (u nas ostatnio serwowany regularnie raz w tygodniu) i do smoothie. Się nie zmarnuje. A jak smakuje!

Cudak zachwycał się lekkością posiłku. (No dobra, on uwielbia słodkie ziemniaki – bo uwielbia wszystko, co słodkie) Także surówka zaserwowana z pieczonymi batatami, to rzeczywiście było coś dla niego.

Poza tym – z pola walki z codziennością – w planie mazurki, które mi się ostatnio przyśniły, choć nie wiem, kiedy czas na nie znajdę i miejsce – wielkie roboty remontowe, na skalę, jakiej dom nasz chyba nie znał dotąd – rozpoczęte. I w domu szaleństwo. Zabezpieczyłam książki do czytania w najbliższym czasie, aparat i statyw (zabezpieczenie owo polega na geolokalizacji tychże w wielkim bałaganie zwanym przez czas najbliższy zupełnie umownie – domem). Nie wiem jeszcze, gdzie przyjdzie mi złożyć dziś do snu głowę, materac nasz bowiem podpiera ściany łazienki…

Ale, ale! W końcu będę miała swoją biblioteczkę !!! (nawet jeśli cud-mąż, zwany w myślowym i formalnym skrócie powyżej – Cudakiem – narzeka, że zanim stanie ów mebel wymarzony w miejscu upatrzonym – już będzie nieproporcjonalnie mały do zaistniałych w obliczu rozrastającego się księgozbioru – potrzeb). Okaże się. (Zawsze przecież będzie można zastawić następną, nową biblioteczką, kolejną ścianę, czyż nie?

Prosty jarski obiad

Składniki: na 4 osoby

Na surówkę:

250 g czerwonej kapusty

100 g marchewki

50 -75 g cebuli czerwonej

1/2 – 1 cały pęczek kolendry (można zastąpić zieloną pietruszką)

skórka otarta z 1 dużej pomarańczy (minimum 3 łyżeczki) – robi tu robotę, podobnie jak kolendra – nie pomijajmy!

1 łyżeczka startego imbiru – jak wyżej!

otarta skórka z 1/2 cytryny – i jej nie warto pomijać

1 łyżka soku z cytryny

2 łyżki oliwy z oliwek extra

1 łyżka miodu

duża garść pestek dyni

 

Ponadto:

750 g – 1 kg batatów

250 – 400 g sera feta (u nas im więcej tym lepiej)

sól ziołowa, pieprz czosnkowy, papryka słodka, tymianek suszony i oregano

oliwa do skropienia (najidealniej jakaś smakowa – z chili na przykład)

 

Przygotowanie:

  1. Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni.
  2. Bataty w całości, nieobrane, dokładnie myjemy. Kroimy wszerz w plastry o szerokości 2,5-3 cm.
  3. Układamy w formie do pieczenia, skrapiamy oliwą z dwóch stron, posypujemy przyprawami.
  4. Kiedy piekarnik się nagrzeje, wstawiamy i pieczemy 15 minut. Następnie przewracamy na drugą stronę. I pieczemy jeszcze 5 minut. Po tym czasie nad batatami rozkruszamy w dłoniach równomiernie ser feta. Posypujemy ewentualnie dodatkowo ziołami i zapiekamy jeszcze przez kilka minut.
  5. W czasie, gdy bataty pieczą się w piekarniku, szatkujemy drobno kapustę i marchewkę, siekamy cebulę i kolendrę. Łączymy dokładnie wszystkie składniki w misce. Podajemy.

Smacznego!

4 comments Add yours

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *