Korzenne markizy z żurawiną.
– Tato? … Mówię teraz do belgijskiego Mikołaja… Czy mógłbyś mu przekazać, że umyłem moje buty ale one są teraz na kaloryferze… Więc może powiedz mu, żeby włożył prezent do moich nowych butów w przedpokoju?
– Tato? … Mówię teraz do belgijskiego Mikołaja… Czy mógłbyś mu przekazać, że umyłem moje buty ale one są teraz na kaloryferze… Więc może powiedz mu, żeby włożył prezent do moich nowych butów w przedpokoju?
Marcepan mogłabym spokojnie zaliczyć do grupy produktów pierwszej potrzeby z naszym domu. Mam bowiem pod swoim dachem dwóch takich marcepanowych smakoszy. Stąd czasmi przeróżne pomysły z jego udziałem. Szczególnie mile widziane w chwilach takich jak te… gdy ciemność za oknem, chłód za progiem a do domu daleko… (odliczanie do wyjazdu do Polski trwa).
Jeszcze na początku listopada wydaje się, że wciąż tyle czasu do Świąt… Pod koniec tegoż tradycyjnie narzekamy na przedwczesne świąteczne iluminacje i Anioły sprzedające opłatki w Galeriach. Wraz ze zjedzeniem pierwszego ciasteczka z adwentowego kalendarza uświadamiam sobie, że to już tylko 20 dni. I gdzie się podział cały ten ogrom czasu sprzed – wydawałoby…
Umieściłabym je swobodnie w pierwszej trójce moich ulubionych pierniczków. A z racji konieczności unikania glutenu na samym szczycie tej listy. Podobno – „Tak właśnie smakują prawdziwe pierniczki”. I rzeczywiście mają w sobie intensywność i bogactwo tych bardzo charakterystycznych świątecznych smaków. Ma się wrażenie, jakby wszystkie one zostały skondensowane w jednym malutkim ciasteczku. Ponadto przygotowuje…
Rozstawiam wszechświat po kątach stolnicy. Gwiazdy spadają, księżyce gubią pełnię, anioły stawiam na głowie. Powstają nowe konstelacje lukrowanych gwiazd. Całość zamykam w wysokiej puszce odcinając im drogę powrotu. – Mamo, co jest w tej puszce? – słyszę bezustannie. – Mogę jednego? Tylko jednego, pliissss… Dobrze, żeschowałam pozostałe puszki. Nikogo nie kuszą. Albo raczej tylko…
Zapraszam rano… – Mmmmhhhhhhhhmmmmmmm… – usłyszała. – Mmmmmhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhmmm… – i znowu. (Takiego zachwytu nie słyszała od ? … nie pamiętała kiedy, jeśli pozostajemy przy temacie jedzenia ). – O co chodzi? – spytała patrząc na tę jego euforyczną reakcję nad talerzem. – To…to… jest jeszcze lepsze niż to ostatnie… naaajlepsze, mmmhhmmm… (- Ok, zachwyt zachwytem…
Krajobraz za oknem oprószony świeżym śniegiem. Wylizany ciepłym językiem dnia. Pierwszy śnieg. Jak pierwsze chwile miłości. Motyle w brzuchu. A potem już tylko narzekamy, że zimno i mróz. Widoki za oknem samochodu oszałamiają. Tu w lesie wciąż jest jeszcze na tyle zimno, by śnieg utrzymywał równowagę na gałęziach drzew. W drodze powrotnej…
Nie jestem w stanie przypomnieć sobie, czy kiedykolwiek, tak jak dziś nasze dzieci, pisałam listy do Mikołaja. Świętego Mikołaja. Nie wiem. Chyba zdążyłam dorosnąć, nim zmieniło się to w tak powszechny dziś zwyczaj. Pamiętam za to, jak sama zamieniałam się w Świętego Mikołaja, robiąc prezenty dla rodziców i rodzeństwa. Zaczynało się już we…
Zapraszam już wkrótce… Komputer już niemal sprawny. Dzięki Ci wielkie cud-mężu… Ale wciąż jeszcze drobne techniczne problemy odwracają uwagę nie pozwalając się skupić. Chciałam napisać o czymś innym. Tymczasem musi być krótko i tylko o migdałowych specjałach. Przepis pierwszy, na migdałowe serca, bardzo nam posmakował. Użyłam mielonych suszonych moreli, by zmniejszyć ilość…
U schyłku weekendu pamiętam jeszcze, że sobota, rozdrobniona na zwyczajne obowiązki, zakończyła się bardzo przyjemnie, spotkaniem z przyjaciółmi i sąsiadami, przy raclette. Niedziela zapodziała się gdzieś w niespiesznej krzątaninie. W tle pisanie listów do Mikołaja, próba postawienia na nogi mojego komputera, migdałowe przysmaki, o których wkrótce i do poduszki – Biuro Myśli Znalezionych z Adamem…