Bajgle.

Siedzimy przy kuchennym stole. Wymyślonym dla czterech osób. Ja zawsze dosiadam się z boku. I bywa, że czasami mi to doskwiera. Taka dosiadka, półgębek, z mocno ograniczoną przestrzenią dla łokci, kolan i niekontrolowanych ślizgów noża na talerzu, to nic komfortowego. Ale ileż bym dała, by tak dzisiaj usiąść, byśmy wszyscy, cała piątka, siedzieli, każdy na…

Czytaj dalej

Brioche bouclettes. Na dzień Mamy.

Jeden krótki dzień. Jak całe życie prawie. Nie wie poranek, co popołudnie założy na grzbiet. Gdzie zawędruje i z kim. Czy wziąć parasol, ciepłe ubranie? Jak przygotować się na niewiadomą? Nie można przewidzieć wszystkiego. Żadna dalekowzroczność tego nie ogarnie. Jaki będzie wieczór? W jakim towarzystwie i czy? przyłoży głowę do poduszki? Jakiej? Gdzie? I kiedy?…

Czytaj dalej

Petits pains au chocolat.

Coraz brzydsza. Przejmująca chłodem aż po dreszcze. Zapłakana. Wiosna. Maj? Ogrzewanie w domu wciąż pracuje. Meble ogrodowe niezmiennie w szopie. Drzewko oliwne wraca na noc do domu. Azalie poniszczone chłodem a trawnik w ogrodzie ozdobiony perełkami gradu. Wieczorem marzy mi się już tylko ciepło kominka i szklanki mleka. Wczoraj do tego zestawu dołączyły bułeczki wypełnione…

Czytaj dalej

Kokosowe rogaliki z mango.

Czasami nam się po prostu nie udaje. Coś, na czym nam bardzo zależało. I jakoś musimy sobie z tym poradzić, przekonać siebie, że może tak właśnie miało być. Pogodzić się. Jeszcze w tej chwili wydaje mi się to niewykonalne. Może z czasem. Pewnie tak. Na pociechę były kokosowe rogaliki. Ten smak chodził za mną po…

Czytaj dalej

Batbout.

Nastrój nieszczególnie piknikowy. Może dlatego, że tu w Belgii jedyny wolny dzień w przyszłym tygodniu to 1 maja? Może dlatego, że aura płaczliwa i pełna chłodu?   W nadziei, że jednak uda nam się wybrać gdzieś na piknik – batbout. Marokański batbout nazywane także mkhamer, toghrift albo matlou, to właściwie chlebek pita, tyle, że nie wymaga…

Czytaj dalej

Grissini Kamut.

Chwile schrupane z przyjemnością pozostawiają okruchy wspomnień. Pamiętam, jak usiedliśmy z synkiem pierwszym przy kuchennym stole. Na przeciw siebie. Między nami ta chwila, w zasięgu dłoni grissini. Z sezamem, czarnuszką i grubą solą. Chłopiec sięgał po te solone. Nie pamiętam zupełnie, o czym konkretnie rozmawialiśmy. W pamięci została chwila, wspomnienie odgłosu chrupania, uśmiechnięta twarz chłopca,…

Czytaj dalej

Pains shorgoghal.

2.59 Zza okopów poduszki, niewidzącym wzrokiem krótkowidza, spoglądam w stronę budzika. Stoi o ułamek sekundy ode mnie. Na nocnej szafce.  Czy to on mnie obudził? Przywołał oślepiającymi dowodami na upływ czasu? Kilka nerwowych obrotów na bok prawy, lewy i znowu prawy… 3.29 Postanawiam pójść wstawić pranie. Zapomniałam to zrobić wieczorem. Choć na to przyda się…

Czytaj dalej

Bułki pszenne. Smacznie i bez stresu.

Staramy się unikać wypieków z mąki pszennej. Dla odmiany – dzieci niezmiennie je uwielbiają. Chcą jeść tylko białe bułeczki. Można znaleźć rozsądny kompromis. Przygotowałąm przepis łączący w sobie trzy rodzaje mąki pszennej z różnych przemiałów, w tym pełnoziarnistego. Bardzo puszyste i miękkie, ze smakiem. Dzieciom nie pasowały jedynie otręby owsiane na wierzchu. To akurat da się…

Czytaj dalej

Algierskie chric.

Z niezrozumiałych dla mnie względów znów jest poniedziałek. I może łatwiej jest się z tym pogodzić, bo słońce za oknem i powietrze pachnie inaczej…?  Do dziś nie wiem skąd bierze się fenomen drożdżowych wypieków. Niezmiennie, bez końca, praktycznie zawsze, są źródłem takiej radości i satysfakcji. Skąd to poczucie metafizyki niemal? Kiedy to po prostu zwykła…

Czytaj dalej

Make a little magic. Gofry cynamonowe.

Zapewne nie tylko ja tak mam. Pewne smaki przypisuję ściśle określonym wspomnieniom, okresom w życiu, rozdziałom, zdawało by się – zamkniętym podmuchem czasu. Kasza manna na mleku – bardzo wczesne dzieciństwo, nasze pierwsze mieszkanie, niedzielne poranki nad dużym talerzem na zupę. Wtedy nie jadało się zup w miseczkach. Ryż z jabłkami i cynamonem i koniecznie…

Czytaj dalej