Brioche bouclettes. Na dzień Mamy.

Jeden krótki dzień. Jak całe życie prawie. Nie wie poranek, co popołudnie założy na grzbiet. Gdzie zawędruje i z kim. Czy wziąć parasol, ciepłe ubranie? Jak przygotować się na niewiadomą? Nie można przewidzieć wszystkiego. Żadna dalekowzroczność tego nie ogarnie. Jaki będzie wieczór? W jakim towarzystwie i czy? przyłoży głowę do poduszki? Jakiej? Gdzie? I kiedy?…

Czytaj dalej

Petits pains au chocolat.

Coraz brzydsza. Przejmująca chłodem aż po dreszcze. Zapłakana. Wiosna. Maj? Ogrzewanie w domu wciąż pracuje. Meble ogrodowe niezmiennie w szopie. Drzewko oliwne wraca na noc do domu. Azalie poniszczone chłodem a trawnik w ogrodzie ozdobiony perełkami gradu. Wieczorem marzy mi się już tylko ciepło kominka i szklanki mleka. Wczoraj do tego zestawu dołączyły bułeczki wypełnione…

Czytaj dalej

Kokosowe rogaliki z mango.

Czasami nam się po prostu nie udaje. Coś, na czym nam bardzo zależało. I jakoś musimy sobie z tym poradzić, przekonać siebie, że może tak właśnie miało być. Pogodzić się. Jeszcze w tej chwili wydaje mi się to niewykonalne. Może z czasem. Pewnie tak. Na pociechę były kokosowe rogaliki. Ten smak chodził za mną po…

Czytaj dalej

Batbout.

Nastrój nieszczególnie piknikowy. Może dlatego, że tu w Belgii jedyny wolny dzień w przyszłym tygodniu to 1 maja? Może dlatego, że aura płaczliwa i pełna chłodu?   W nadziei, że jednak uda nam się wybrać gdzieś na piknik – batbout. Marokański batbout nazywane także mkhamer, toghrift albo matlou, to właściwie chlebek pita, tyle, że nie wymaga…

Czytaj dalej

Grissini Kamut.

Chwile schrupane z przyjemnością pozostawiają okruchy wspomnień. Pamiętam, jak usiedliśmy z synkiem pierwszym przy kuchennym stole. Na przeciw siebie. Między nami ta chwila, w zasięgu dłoni grissini. Z sezamem, czarnuszką i grubą solą. Chłopiec sięgał po te solone. Nie pamiętam zupełnie, o czym konkretnie rozmawialiśmy. W pamięci została chwila, wspomnienie odgłosu chrupania, uśmiechnięta twarz chłopca,…

Czytaj dalej

Pains shorgoghal.

2.59 Zza okopów poduszki, niewidzącym wzrokiem krótkowidza, spoglądam w stronę budzika. Stoi o ułamek sekundy ode mnie. Na nocnej szafce.  Czy to on mnie obudził? Przywołał oślepiającymi dowodami na upływ czasu? Kilka nerwowych obrotów na bok prawy, lewy i znowu prawy… 3.29 Postanawiam pójść wstawić pranie. Zapomniałam to zrobić wieczorem. Choć na to przyda się…

Czytaj dalej

Bułki pszenne. Smacznie i bez stresu.

Staramy się unikać wypieków z mąki pszennej. Dla odmiany – dzieci niezmiennie je uwielbiają. Chcą jeść tylko białe bułeczki. Można znaleźć rozsądny kompromis. Przygotowałąm przepis łączący w sobie trzy rodzaje mąki pszennej z różnych przemiałów, w tym pełnoziarnistego. Bardzo puszyste i miękkie, ze smakiem. Dzieciom nie pasowały jedynie otręby owsiane na wierzchu. To akurat da się…

Czytaj dalej

Algierskie chric.

Z niezrozumiałych dla mnie względów znów jest poniedziałek. I może łatwiej jest się z tym pogodzić, bo słońce za oknem i powietrze pachnie inaczej…?  Do dziś nie wiem skąd bierze się fenomen drożdżowych wypieków. Niezmiennie, bez końca, praktycznie zawsze, są źródłem takiej radości i satysfakcji. Skąd to poczucie metafizyki niemal? Kiedy to po prostu zwykła…

Czytaj dalej

Make a little magic. Gofry cynamonowe.

Zapewne nie tylko ja tak mam. Pewne smaki przypisuję ściśle określonym wspomnieniom, okresom w życiu, rozdziałom, zdawało by się – zamkniętym podmuchem czasu. Kasza manna na mleku – bardzo wczesne dzieciństwo, nasze pierwsze mieszkanie, niedzielne poranki nad dużym talerzem na zupę. Wtedy nie jadało się zup w miseczkach. Ryż z jabłkami i cynamonem i koniecznie…

Czytaj dalej

Monkey bread.

Skąd wzięła się jego nazwa, nie jest pewne. Nazywany jest także sticky bread, african coffee cake, golden crown, pinch-me cake, bubbleloaf. Na starym kontynencie podobnie – pain de singe. W Stanach podaje się go na śniadanie. Posypuje zawsze cukrem i cynamonem ale i też posiekanymi pekanami, jeśli szukamy odmiany. Pewne są dwie obiektywne kwestie. Przygotowujemy…

Czytaj dalej