Klasyczne wegańskie falafele.
23:37 a falafele wciąż jeszcze czekają na publikację. Kolejny dzień. Zanim zmrużę 2 oko, ostatecznie i do rana (mam nadzieję 😉 spróbuję jeszcze dokończyć i napisać kilka słów tytułem zachęty.
23:37 a falafele wciąż jeszcze czekają na publikację. Kolejny dzień. Zanim zmrużę 2 oko, ostatecznie i do rana (mam nadzieję 😉 spróbuję jeszcze dokończyć i napisać kilka słów tytułem zachęty.
23.37 na ekranie telefonu wyświetla się nowa wiadomość. „Mamo gdybym się nie obudził o 5:45 to obudź mnie proszę jak przyjdziesz wyłączyć budzik Dzięki i dobranoc.” (pisownia oryginalna 😉 Autor wiadomości w chwili jej wysłania zdecydowanie był już pod wpływem snu i schodzić do kuchni, gdzie jeszcze urzędowałam ruszyć mu się nie chciało.
Takie mamy przedwiośnie. Szare, bure i ponure. Wiatr hula w najlepsze. I choć magnolie i forsycje już w blokach startowych pąków, ich piękno w pełnym rozkwicie może nam przeminąć z wiatrem. Wracałam dziś do domu w slalomie połamanych gałęzi drzew, mijają pozamykane parki, objazdem. Aż strach. I pomyślałam, że mega czekoladowe ciacho to byłoby dobre…
Może to ta rocznica nastraja mnie tak sentymentalnie, nie wiem. Wspominałam sobie ostatnio różne chwile z dzieciństwa naszych dzieci, także te opisywane na blogu. W zamyśle był on przecież także swego rodzaju kroniką rodzinnych zdarzeń.
Każdy wyjazd z domu ma swój rytuał. Rytuał zejścia dziadka do piwnicy. Dziadek Andrzej – czyli po prostu mój tata, przegląda wtedy kuchenną szufladę w poszukiwaniu kluczy do piwnicy i pyta – Co sobie zabierzesz?
Usiłowałam sobie ostatnio przypomnieć nasze śniadania z czasów dzieciństwa. W pamięci zachowałam tylko te weekendowe czyli ukochaną kaszę mannę mamy, chałkę z dżemem babci i zalewajkę-parzuchę przygotowywaną przez tatę. Moje ulubione smaki do dziś. Tylko – co jadłam na śniadanie w resztę dni tygodnia? Tu dziura w pamięci jest wielka – w sumie pomieścić musiała…
Czasami nie mogę się nadziwić, jak zmienia się nasze codzienne życie. Czasami zmiany, o których nadejściu marzymy (Kiedy te dzieciaki w końcu dorosną???) w końcu nadchodzą, a my – czy to w pośpiechu, braku uważności, lub też pochłonięci gonitwą za czymś innym, dostrzegamy i doceniamy je ze znacznym opóźnieniem. Pewnego ranka, całkiem niedawno, uświadomiłam sobie,…
Ok, to normalne, że uczucia znane z przejażdżki roller coasterem, towarzyszą nam teraz każdego dnia. W końcu – złapiemy rytm, i będzie jak na dobrym starym jarmarku, w tempie, które pozwala rozróżnić elementy mijanego otoczenia. Na razie – rozpęd i szaleństwo. Pozytywna rzecz jest jedna – większość, jeśli nie – wszyscy, tak mamy. Uczniowie i…
Poranny pudding jaglany to kolejna propozycja w ramach naszej domowej akcji „Jem, to co mama – czyli wszyscy jemy zdrowo, a mama nie gotuje na 2 garnki”. To niesamowite, że wszystkim nam udział w akcji wychodzi na dobre, no i naprawdę – nikt się nie buntuje, ni o wyłamaniu nie myśli. Muszę tylko dawkować owsianki…
Oj to prawda, że maj nam się należy. Roszczeniowa postawa jest mi obca. Ale nie w tym przypadku. Potrzebuję i już, zapachu bzów. kwitnących jabłoni, nowalijek, które można jeść bez strachu, gołych kolan i sandałów, spódnic rozwianych wiatrem, zapachu morza i plaży w przededniu sezonu.