Chlebowe tarteletki z jajkiem, szynką, parmezanem i miętą.

  Niewiele, by nie powiedzieć – nic właściwie, nie zostało z naszej codzienności sprzed zaledwie dwóch tygodni. Park, do którego chodziłam robić zdjęcia, dziś jest już tylko miejscem, które przemierzam w drodze na dworzec. Cieszę się nieśmiałym ciepłem poranka, odważnym światłem wstającego coraz wcześniej dnia, pogawędką kosów na końcu ścieżki, ale wszystko to w pośpiechu,…

Czytaj więcej

Cappuccino z gruszki i fenkułu. Z goframi z pesto rosso.

  Synek drugi wyjechał na szkolną wycieczkę. Brakuje nam go w każdym fragmencie naszej codzienności. Gdy oglądamy mecz, gdy staję w drzwiach, by odliczyć do trzech powrót ze szkoły całej wesołej ekipy, gdy przygotowuję obiad, myję winogrona, które on tak lubi, układam koc na jego łóżku, zastanawiając się, czy już śpi i kiedy potykam się o…

Czytaj więcej

Grissini Kamut.

Chwile schrupane z przyjemnością pozostawiają okruchy wspomnień. Pamiętam, jak usiedliśmy z synkiem pierwszym przy kuchennym stole. Na przeciw siebie. Między nami ta chwila, w zasięgu dłoni grissini. Z sezamem, czarnuszką i grubą solą. Chłopiec sięgał po te solone. Nie pamiętam zupełnie, o czym konkretnie rozmawialiśmy. W pamięci została chwila, wspomnienie odgłosu chrupania, uśmiechnięta twarz chłopca,…

Czytaj więcej

Gotowałam z Szefem Kuchni -Tomaszem Leśniakiem.

Kraków przyjął mnie chłodem i mrozem niepojętym. Szczęśliwie jednak, w hotelu Sheraton, gdzie miały odbywać się warsztaty kulinarne, czekało mnie gorące powitanie. Trudno wyobrazić sobie większą gościnność niż ta, z którą zostałam przyjęta. Miałam okazję poznać restaurację i zasady jej funkcjonowania od kuchni. Wszystko było nowością. Każdy szczegół ogarnięty spojrzeniem pełnym ciekawości i fascynacji. Kuchnia pięciogwiazdkowego hotelu a…

Czytaj więcej

Karnawałowa przystawka. Rouleaux de printemps.

Ciemność zajechała pod okna wielkim wozem. Ptaki szepczą przed snem. Powietrzem zawładnął aromat mrozu. Przedcisza. Przedspokój. Przedpokój nocy. Bardzo lubię te chwile. Jeszcze tylko szybka powtórka przed dyktandem z polskiego (Mamo, co to jest huba?), z francuskiego, z okoliczników, czytanka o Ulemce i na dobranoc lektura obowiązkowa – Anaruk. Wreszcie jednak ciszę przeszywać będą dziecięce…

Czytaj więcej

Karnawałowe przekąski, część druga.

Lepsza organizacja mogłaby być postanowieniem na nowy rok. Ale jeśli plany zmieniają się niezależnie od nas i ona nie pomaga…Dziś dopiero, obiecany na wczoraj post z resztą propozycji na karnawałowe przystawki. I jeszcze tylko życzenia. Życzę Wam, aby smak kolejnych dni nowego roku nie zaskakiwał goryczą, rozpieszczał słodkością, był pełen dobrych niespodzianek i ciekawych odkryć….

Czytaj więcej

Karnawałowe przekąski, część pierwsza.

Lekki chaos przełomu. Niby tylko kilka kroków przed metą. A już z planami na kolejne okrążenie. Laur zwycięstwa? Gorycz porażki? Beznamiętny chłód zawodowca? Dla mnie chyba raczej trema i niepewność amatora. Bo jednak bez charakterystycznej dla zawodowca zdolności przewidywania kilku kroków naprzód. Skoro nawet dystans jest niepewny? Ni liczba przeszkód czy wysokość zawieszonej poprzeczki. Niby…

Czytaj więcej

Przystawki na jesienne przyjęcie.

Jesień to czas gdy świętujemy rocznicę przyjazdu do Belgii. Zapraszamy wówczas naszych najbliższych i zarazem najlepszych sąsiadów. I choć jako Polacy słyniemy z gościnności, zastanawiamy się co jakiś czas, czy oni byliby tak samo ciepło i dobrze przyjęci w naszej ojczyźnie?  Pamiętam, że na początku naszej tu obecności zdarzało im się zadzwonić do nas rano, bo…

Czytaj więcej

Pain surprise i inne przystawki czyli przyjęcie urodzinowe część 1.

Ambitny wiatr przeganiał resztki zeszłorocznego śniegu. Deszcz rozwiewał nadzieje na ładną pogodę. Stojące w gotowości krzesła, w wyjatkowo zwartym szeregu czekały na przyjęcie gości. Otwarte ramiona stołu po brzegi wypełnione były zastawą. Uff… zdążyliśmy. Przygotować stół, dom, dzieci i siebie wreszcie na przyjście gości. I tym razem dziękujemy Wam, że byliście z nami. I że się spóźniliście… Świętowaliśmy urodziny…

Czytaj więcej

Tiramisu z łososia. Kolejna kartka z kalendarza.

– Przecież dzisiaj jest sobota, a jutro będzie piątek … – powiedział mi dziś rano ktoś bardzo zaspany. Bez sił by wstać do pracy. Zapragnęło nam się soboty najpierw, bo moglibyśmy spać bezkarnie, a piątku za chwilę, bo go uwielbiamy. W piątek wszystko jest jeszcze możliwe. Weekend? Tabula rasa. Kartki kolejnych dni wiszą na wieszaku…

Czytaj więcej