Pamiętam wszystko dokładnie. Każdy wysiłek, by postawić kolejny krok, pragnienie i głód odsuwane wciąż na później, każdy zachwyt, zapachy krążące w powietrzu i wreszcie…jej smak. Przechowuję go w pamięci od jesieni i pewnie na długo jeszcze tam pozostanie, w szufladce smaków, których się nie zapomina.
Jesienny dzień spędzony w Paryżu, od świtu do póżnej nocy. Z mamą, która była tam pierwszy raz. Tyle miejsc do zobaczenia, każde z nich to konfrontacja z rzeczywistością, a więc czasami zachwyt a czasami małe rozczarowanie. I wreszcie mała brasserie nieopodal Luwru. I zielona herbata z miętą. Okoliczności zmieniają smak, czyniąc go wyjątkowym lub nieznośnym na długie lata. Ten, choć dobrze wcześniej znany, odkryłam wówczas na nowo. Każdy łyk niósł coś innego. Najpierw ukojenie, potem radość, melancholię i na końcu smutek, wraz z charakterystycznym dżwiękiem odkładanej na spodek pustej filiżanki. Następnie podano nam sałatkę, która od tamtej pory często gości na moim stole. Odtworzyłam jej smak i często do niego wracam.
– Nigdy nie byłam wiosną w Paryżu – powiedziała Małgosia.
– Ja też nie
Milo, ze masz takie wspomnienie. Mialam podobne, gdy przyjezdzalam jako turystka. Jako (mam nadzieje tymczasowa) mieszkanka, widze to miasto nieco inaczej. Z jednej strony je kocham przede wszystkim za mozliwosci kulinarnego rozwoju i eksperymentow. Z drugiej strony bardzo trudno sie tutaj zyje i nie lubie tego miasta. Zauwazylas, jak jest brudne i zanieczyszczone ? A przystaweczka jak sie patrzy….
Paryż brzmi niezwykle
każdy kawałek, każde słowo
nieznany. a to co nieznane kusi..
smaki też
Pysznie wyglądają te grzanki, a jak dopiero muszą smakować…. i to w Paryżu
Fantastyczny fotoreportaz, brawa dla fotografa ! Swietnie ujal klimat Paryza. Cudownie musi byc tak sobie piknikowac nad Sekwana.
Pięknie wygląda ten "Twój" Paryż,
jednak grzaneczki jeszcze piękienj:)
Jejciu, jak tu sie zrobiło najpierw pięknie wspomnieniowo, a później wesoło, kolorowo i tłoczno.
Jak wielką mam ochotę na takie grzanki to… nawet nie masz pojęcia…
Aniu, upiekłam juz Torta caprese(…!!!) w "naszej" foremce, wyślę, zdjęcia:)
W Twojej opowieści czuć zapach, ciepło i atmosferę Paryża. Uwielbiam to miasto, a wiosną jest najpiękniejsze. Grzaneczki wspaniałe, kuszące i idealne na piknik.
Zauroczył mnie ten wpis! Grzanki także cudowne – zatęskniłam za Francją….
Pozdrawiam serdecznie:)
Jejku, oni tam tak piknikują? Ale cudny zwyczaj! U nas to osobliwość…
Witajcie,
dziekuje za wszystkie mile slowa…
Magdaleno, musze Ci przyznac racje, turyscie nie przeszkadza to tak bardzo jak mieszkancowi. Na mnie tez widok setek ludzi piknikujacych wzdluz i na Sekwanie zrobil wielkie wrazenie. Jak niewiele im trzeba bylo do swietowania, kilka bagietek, butelka wina i ser, siedzieli skupieni we wlasnym gronie i po prostu dobrze sie bawili. Aniu, masz racje w Polsce to osobliwosc, tu gdzie mieszkam jest tez kilka takich miejsc na piknik.
A jesli chodzi o grzanki, to polecam te salse na kazda okazje. Z racji dodatku parmezanu i pinii juz sama w sobie stanowi idealny dodatek do pieczywa, szczegolnie tego zabieranego ze soba na piknik.
Pozdrawiam Was kochane cieplo i radosnie, anna
Aniu, gdyby sie nie udalo ksiazki kucharskiej napisac, zawsze bedziesz mogla napisac przewodnik po Paryzu. Zdjecia sa przepiekne. Serdecznie pozdrawiam.
Twój obiektyw bardzo pięknie widzi Paryż 🙂