Chałka.

Pamiętam i wspominam z zakręcającą łezkę w oku nostalgią czasy, gdy mieszkaliśmy jeszcze w Polsce, dzieci były maleńkie (i było ich mniej ;-), jak czekało się na majowe weekendy. To zawsze był czas do odwrotu, w stronę morza. I pewnie, trzymało się kciuki za ładną pogodę, ale nie była ona niezbędna. Tak niewiele było trzeba.

Czytaj dalej

Maślana babka drożdżowa.

Oj, kusi mnie żeby sobie ponarzekać na brak czasu. Albo na nadmiar pracy, który to ten brak powoduje. Tylko, że to nic nie wniesie. W zasadzie to dobrze przecież mieć ciągle coś do zrobienia (jest w tym i cel i motywacja, a i atencji pewnie nie braknie) i mieć czym wypełnić czas, który – tak…

Czytaj dalej

Wyjątkowe drożdżowe.

Pamiętam do dzisiaj moje pierwsze drożdżowe próby. Bywało lepiej lub gorzej. Ta najgorsza wersja to były bułki pszenne rzucane … (o ścianę, dodam). Były twarde jak kamienie. Takie „sukcesy” potrafią zniechęcić na długo. Dopiero prowadzenie blogu wymusiło na mnie stawienie czoła temu wyzwaniu.

Czytaj dalej

Suomalaiset Munkit (Fińskie donuty).

Kiedy, od wielkiego dzwonu – muszę to uczciwie przyznać – zabieram się do smażenia pączków, wracają do mnie obrazki z dzieciństwa. W okolicach Tłustego Czwartku prosiliśmy babcię o zrobienie pączków. Dla mnie największą frajdą było obserwowanie samego procesu ich wyrastania…

Czytaj dalej

Gofry z dyni.

Ciemność jak śnieg, zaskoczyła nas jak drogowców. Mam wrażenie, że latarnie dziś zaspały. Jeszcze wczoraj cudna złota jesień rozlewała się na horyzoncie. Dziś tylko lepka ciemność w drodze do i z pracy. Na poboczach fluores cencyjne robaczki świętojańskie rowerzystów wracających do domu. Nie ma się co skarżyć, jeszcze miesiąc, a dnia znowu będzie przybywać. Trzeba…

Czytaj dalej

Pandesal.

Wydaje się, że tryb wakacyjny działa. Jedni wyjechali, inni właśnie wracają, a jeszcze inni tkwią w pracach budowlanych… Jako ci wchodzący w skład grupy trzeciej, powoli zarastamy pyłem, w bałaganie, którego rozmiary trudno oszacować, właśnie pogubiliśmy się na dobre, bo nic już nie ma swojego miejsca, a dzień bez wizyty w markecie budowlanym uznajemy za…

Czytaj dalej

Drożdżowe inaczej.

Na stole w ogrodzie ląduje misa z mizerią. Pachnie koperkiem. Za nią talerz z pieczonym kurczakiem, do koperku dołącza zapach czubrycy. And last but not least maślane ziemniaki, okraszone koperkiem oczywiście. I nie, nie ma kompotu z rabarbaru. Jest za to, znak czasu – dzban domowej, cytrynowej ice tea.

Czytaj dalej

Cinnamon buns. Bez jajek.

 Listopadowa codzienność daje w kość. Najbardziej depresyjna jest chyba ta ciemność, dominująca, wszecobecna, wilgotna i lepka. Osiąganie dobrostanu staje się coraz większym wyzwaniem. Jak sobie radzicie? Ciepły szal, dobra książka i światło ulubionej nocnej lampki. Nogi w grubych skarpetach, podkulone na siedzeniu miękkiego fotela i cinnamon buns. To moje sposoby. Ale też organizowanie czasu, który…

Czytaj dalej

Zakręcone brioszki z mleczną konfiturą.

Od czasu do czasu nachodzi mnie tak wielka potrzeba upieczenia czegoś drożdżowego, że nie próbuję się jej opierać. Z tym nie da się walczyć. Odzywa się szczególnie w miesiącach zimniejszych. Pewnie nie tylko ja tak mam. To wtedy wzrasta nasze zapotrzebowanie na utulenie, ukołysanie, ogrzanie się nie tylko szalem ale i smakami, które swe źródła…

Czytaj dalej